Mistrzostwa Europy Taekwon-Do 2025 w Sarajewie już za nami. Były to historyczne Mistrzostwa dla LSKT, albowiem wzięło w nim udział aż sześcioro zawodników naszego klubu. Nigdy wcześniej nie mieliśmy aż tylu swoich reprezentantów na imprezie tej rangi. Choć część naszych zawodników może czuć pewien niedosyt po swoich występach, to jednak w ogólnym rozrachunku mamy powody do radości. Cztery medale z czego aż dwa złote to zdecydowanie coś, czym można się chwalić.
Od 24 do 27 kwietnia w Sarajewie, stolicy Bośni i Hercegowiny, odbywały się Mistrzostwa Europy w Taekwon-Do. Zmagania odbywały się w trzech kategoriach wiekowych: juniorów młodszych (13 – 15 lat), juniorów (16 – 18 lat) i seniorów. W ramach czempionatu juniorów młodszych rozegrano indywidualne i drużynowe zmagania w konkurencjach walk, układów i technik specjalnych, a także walki aranżowane. W przypadku juniorów i seniorów rywalizowano jeszcze w testach siły (rozbicia desek).
W mistrzostwach w sumie we wszystkich kategoriach wiekowych wzięło udział ponad dziewięćdziesięciu reprezentantów Polski. W tym gronie znalazło się również sześcioro zawodników naszego klubu: Sebastian Kruk, Anna Przystupa, Igor Pałkowski, Paweł Serewa, Mateusz Sołtys i Blanka Swół. Igor miał już na swoim koncie występy podczas Mistrzostw Świata 2023 w Tempere, zaś Sebastian brał udział w zeszłorocznych Mistrzostwach Europy w Lublinie. Dla czworga pozostałych zawodników LSKT zawody w Sarajewie były pierwszymi w reprezentacyjnych barwach.
Medale zawodników LSKT: Anna Przystupa: Paweł Serewa |
W sumie podczas tego turnieju nasi zawodnicy zdobyli cztery medale – dwa złote i dwa srebrne – wszystkie w konkurencjach drużynowych.
Pierwszy sukces zawodnika, a właściwie zawodniczki LSKT przyniosły nam techniki specjalne juniorek młodszych, w których wraz z polskim zespołem brała udział Anna Przystupa. W tej konkurencji Polkom przyszło rywalizować z czterema drużynami: Czechami, Rumunią, Szkocją i Ukrainą. Jako pierwsze skakały Czeski. Trafiły cztery na pięć technik, z czego trzy za trzy punkty, i uzbierały w sumie 10 oczek. Jedynym kopnięciem, z którym sobie nie dały rady było twio dolmyo yop chagi. Jako drugie pośród maszyn do technik stanęły Rumunki. Poszło im minimalnie gorzej od kadry naszych południowych sąsiadek. Nie trafiły one dwóch kopnięć, za pozostałe otrzymały maksymalną ilość dziewięciu punktów. Kolejne na planszę wyszły reprezentantki naszego kraju. Jako pierwsza swoją technikę – nopi ap chagi – skakała Anna Przystupa. Stanęła ona na wysokości zadania i nie zawiodła pokładanych w niej oczekiwań. Trafiła, zdobyła trzy punkty i mogła przyglądać się skokom koleżanek. Te również spisały się dobrze. Jedynie przy twimyo nomo yop chagi reprezentantka Polski zerwała szarfę, przez co nie zaliczono jej kopnięcia, pozostałe techniki Polki skoczyły bezbłędnie i tym samym objęły prowadzenie z dorobkiem 12 punktów. Kolejne do rywalizacji przystąpiły Szkotki. Im poszło najgorzej – zdobyły zaledwie 7 oczek. Ostatnie na planszy zameldowały się Ukrainki. Jeszcze tylko one miały szansę wyprzedzić reprezentację Polski. Po pierwszych trzech technikach miały komplet punktów. Emocje sięgnęły zenitu. Czwartą techniką było twio dolmyo yop chagi. Noga Ukrainki nie sięgnęła celu, wiadome więc było, że w najgorszym razie nasze sąsiadki ze wschodu doprowadzą do dogrywki. O mały włos i by tak było. Ostatnia z Ukrainek przeskoczyła bowiem nad taśmą ze sporym zapasem i kopnęła w cel. Miała jednak pecha. Opadając zahaczyła bowiem pasem o szarfę i to starczyło by ją strącić. Technika została wyzerowana i biało-czerwone – w tym nasza Anna – mogły się cieszyć ze zdobycia mistrzostwa Europy.
Dwadzieścia minut później, na innej planszy, Anna Przystupa znów reprezentowała Polskę w konkurencji drużynowej. Tym razem były to układy. W tej rywalizacji brały udział również cztery drużyny, Polki zaczynały więc od półfinału. Tam przyszło im się zmierzyć z kadrą narodową Szkocji. Najpierw drużyny prezentowały wybrany przez siebie układ. W przypadku Polek był to Hwa-Rang. Co ciekawe Szkotki przygotowały ten sam układ, choć w innym ustawieniu. Wykonywały go nie frontalnie do sędziów, tylko pod kątem 45°. Sędziowie byli zgodni. Ten układ Polki zaprezentowały lepiej. Nie licząc jednego arbitra, który ocenił oba wykonania podobnie z lekkim wskazaniem na biało-czerwone, różnice punktowe między oboma zespołami były znaczne. Potem przyszła kolej na wylosowany układ. Traf padł na Kwang-Gae. Tu także Polki zaprezentowały się lepiej. Od każdego z sędziów otrzymały co najmniej dwa razy tyle punktów co Szkotki. Dwa wygrane układy i zasłużony awans do finału. W drugim półfinale Ukrainki okazały się lepsze od Rumunek i to z naszymi wschodnimi sąsiadkami przyszło się zmierzyć biało-czerwonym w starciu o złoty medal. W dowolnym układzie Polki oczywiście ponownie robiły Hwa-Ranga, natomiast Ukrainki… również wybrały Hwa-Ranga. Niestety. Sędziowie uznali, że robią go lepiej. W wylosowanym Po-Eunie również były lepsze, choć tu sprawa nie była już taka jednogłośna. U dwóch z pięciu sędziów więcej punktów zdobyły Polki. Ostatecznie po zsumowaniu punktów z obu układów nasze wschodnie sąsiadki wygrały 3:2. Do złota trochę zabrakło, ale srebrny medal zawodniczki LSKT to nadal powód do dumy.
Kolejny medal zawodnika naszego klubu zawdzięczamy Pawłowi Serewie, który był częścią polskiej drużyny w technikach specjalnych juniorów. Konkurencję rozpoczęli Szwedzi, którzy zdobyli zaledwie 3 punkty. Po nich skakali Bułgarzy, Szkoci, Norwedzy i Anglicy. Uzyskali oni kolejno 12, 4, 6 i 7 oczek. Po Anglikach na macie stanęli biało-czerwoni. Jako pierwszy swoją technikę skakał Paweł, który specjalizował się w nopi ap chagi. Podobnie jak inni zawodnicy skaczący tą technikę mierzył się on z obawami o sprawność maszyny do technik. Poprzedniego dnia podczas rywalizacji indywidualnych, pomimo trafień zawodników, często nie odchylała się w niej deska. Paweł stanął na wysokości zadania. Kopnął poprawnie technikę i deska odchyliła się prawidłowo. Zdobył trzy punkty. Jego koledzy z kadry również nie zawiedli i Polska mogła się poszczycić kompletem 15 punktów. Po Polakach swoje techniki wykonali jeszcze Włosi, którzy zdobyli 4 oczka, i nastąpiła dłuższa przerwa związana z tym, że przedstawiciele innych drużyn brali wówczas udział w walkach. W końcu, po wielu minutach oczekiwania, na planszy pojawili się Rumuni oraz Ukraińcy. Po ich występach okazało się, że konieczna jest dogrywka między Polską a Rumunią. Z niej zwycięsko wyszli przeciwnicy biało-czerwonych, ale srebrny medal naszych reprezentantów i tak oznacza progres względem zeszłorocznych mistrzostw, na których Polacy w technikach zajęli czwarte miejsce.
Ostatni z sukcesów medalowych naszych zawodników, to złoty medal Anny Przystupy w drużynowych walkach juniorek młodszych. Choć ona koniec z końców nie została desygnowana przez trenera do walki, to była częścią złotej drużyny i razem z innymi zawodniczkami w gotowości czekała przy planszy. Mecze Polek były niezwykle wyrównane. Najpierw w półfinale z Rumunkami zremisowały 9:9 i konieczna była dogrywka. Biało-czerwona wygrała ją dzięki punktom zdobytym w ostatnich sekundach. Potem w finale Polki zmierzyły się ze Szkocją. Starcie to rozstrzygnęły na swoja korzyść dopiero w ostatniej walce. Choć po czterech z pięciu walk przegrywały 7:8, to koniec z końców wygrały mecz 11:8 i Ania wraz ze swoimi koleżankami mogła świętować mistrzowski tytuł.
Oprócz medalistów należy też docenić pozostałych zawodników naszego klubu, którzy co prawda tym razem nie stanęli na podium, ale zaprezentowali na matach Sarajewie swoje umiejętności, serce i ambicje.
Jako pierwszy z naszych zawodników na planszy pojawił się Sebastian Kruk, który już rano pierwszego dnia mistrzostw wystąpił w układach stopni mistrzowskich II Dan. Jego występ poprzedził… gołąb. Przedstawiciel powszechnie występującego zarówno w Polsce jak i w Bośni i Hercegowinie gatunku dostał się w jakiś sposób na halę, na której rozgrywane były zawody, ale nie potrafił się z niej wydostać i na chwilę przed rozpoczęciem rywalizacji, jak gdyby nigdy nic przechadzał się po planszy obok czekającego na wywołanie Sebastiana. W swoim pierwszym pojedynku nasz zawodnik trafił na Szweda Pavla Milutinovica. Ten jednak nie pojawił się na ringu i Sebastian walkowerem awansował do 1/8 finału. Tam przyszło mu się zmierzyć z aktualnym mistrzem Europy Matsem Lindem z Norwegii. Obaj mieli do wykonania dwa układy: Juche i Ge-Baek. Niestety sędziowie nie mieli wątpliwości, kto był lepszy w tym pojedynku. Już po Juche Lind prowadził 5:0, a drugi układ tylko potwierdził ten wynik. Werdykt arbitrów był jednogłośny. Lind wygrał później również swoje kolejne walki i obronił tytuł europejskiego czempiona. Można się tylko zastanawiać, co by było, gdyby Sebastian trafił w 1/8 finału na innego przeciwnika.
W czwartek do rywalizacji przystąpiła również Anna Przystupa. Startowała ona w indywidualnych walkach juniorek młodszych od 48 do 52 kilogramów. Jej przeciwniczką w pierwszej walce była Niderlandka Jersey Ter Burg. Choć to nasza zawodniczka zaczęła ofensywnie, to jednak w dalszej części walki Niderlandka była bardziej agresywna i to przełożyło się na punkty. Po niecałej minucie Ter Burg prowadziła już u wszystkich sędziów, a do końca pierwszej rundy, m.in. za sprawą zdecydowanych wejść rękoma, jej przewaga jeszcze urosła. Po przerwie przewaga Niderlandki była widoczna jeszcze bardziej. Choć Ani nie można odmówić ambicji, to tego dnia musiała uznać wyższość przeciwniczki. Najważniejsze, że zdobyła cenne doświadczenie, który miejmy nadzieję zaprocentuje w przyszłości.
Dużo działo się następnego dnia, czyli w piątek. Był to dzień indywidulanych występów naszych juniorów: Mateusza, Pawła, Igora i Blanki. Jako pierwsza swoją walkę stoczyła Blanka Swół startująca w walkach juniorek poniżej 45 kilogramów. Jej starcie z Ukrainką Anheliną Zviahelską otwierał zmagania w drugiej połówce drabinki. Zviahelska, ubiegłoroczna wicemistrzyni Europy w walkach juniorek młodszych, łącząca taekwon-do, już od początku zaatakowała slajdując dolyo chagi. Blanka jednak również uniosła nogę w górę. Rozpoczęła się szermierka nogami. Niestety Ukrainka zepchnęła naszą zawodniczkę do krawędzi planszy i kończąc slajd zadała jeszcze uderzenie ręką na głowę, dzięki czemu u każdego z czterech sędziów objęła prowadzenie 1:0. Kolejne sekundy to były na przemienne slajdy obu zawodniczek. W drugiej minucie walki doszło również do paru zwarć na pięści i to po nich przewaga zawodniczki naszych wschodnich sąsiadów zaczęła rosnąć. Można by dyskutować, czy różnica punktowa powinna być aż tak duża, jedno z zaliczonych kopnięć wieńczących akcję rękoma Ukrainki było co najmniej wątpliwe, ale niestety niezależnie od tego przewaga Zviahelskiej była widoczna. Mimo trudnych do nadrobienia strat punktowych Blanka się nie poddała i do końca zacieńcie walczyła przeciw Ukraince. Było to widoczne zwłaszcza w ostatnich kilkudziesięciu sekundach walki, kiedy co chwilę doskakiwała do przeciwniczki. Taki ofensywny styl niestety narażał ją na kolejne kontrataki, ale przy takim wyniku i tak już nie miała wiele do stracenia. Chodziło głownie o to, żeby pokazać się jeszcze z jak najlepszej strony. Choć Blanka swoją walkę przegrała, to serca „zostawionego” na planszy nie można jej odmówić. Swoją determinacją zapewne zdobyła sympatię niejednego widza.
Gdy kategoria Blanki dobiegła końca, do rywalizacji na tej samej planszy przystąpili juniorzy w kategorii od 70 do 75 kilogramów. Dla naszego klubu była to kategoria wyjątkowa, ponieważ obu wystawionych przez Polskę reprezentantów – Igor Pałkowski i Paweł Serewa – to zawodnicy LSKT. Jako pierwszy na planszy pojawił się Igor Pałkowski, który w 1/16 finału trafił na Gordona Vikora ze Szwecji. Igor od początku walki postawił na ręce i to zdawało egzamin. Dobre poruszanie i szybkie wejścia na pięści zaprocentowały prowadzeniem 3:1 pod względem liczby przekonanych sędziów. Jednak różnice punktowe u każdego z arbitrów były minimalne i ostateczny rezultat wciąż pozostawał otwarty. Na początku drugiej minuty walki Gordon zamknął Igora w narożniku. Nasz zawodnik próbował się wyrwać przypuszczając szturm rękoma, jednak Szwed przyjął wymianę ciosów i nie dał się zepchnąć na środek planszy, a potem jeszcze zmieścił kopnięcie yop chagi. W efekcie wśród sędziów był remis – dwóch wskazywało na prowadzenie Igora, dwóch na prowadzenie Gordona. Końcówka pierwszej rundy znów jednak należała do naszego zawodnika. Na przerwę Igor zszedł z prowadzeniem 3:0. W drugiej rundzie nasz zawodnik kontynuował swoją taktykę z wejściami rękoma. Niestety podczas jednego z takich wejść Gordon kopnął go w udo. Konieczna była interwencja medyka, ale ostatecznie Igor był w stanie kontynuować walkę. Szwed otrzymał ostrzeżenie i rywalizacja została wznowiona. Jakiś czas później Gordon otrzymał również pierwszego gam-jeoma, kiedy to kopnięciem w łydkę „podciął” nogę schodzącego z linii ataku Igora i spowodował jego upadek. Walka trwała dalej i przez sporą część czasu Igor prowadził. Na początku ostatniej minuty jednak jego przeciwnik wyrównał, a potem sam wyszedł na prowadzenie. Igor musiał nadrabiać. Na szczęście różnice punktowe były minimalne i w ostatniej sekundzie udało się Igorowi doprowadzić do remisu. Do wyłonienia zwycięzcy pojedynku konieczna więc była dogrywka. W tą fazę walki lepiej wszedł Gordon. Prowadził on większość czasu, jednak w ostatnich sekundach Igor ponownie wyrównał. Ponieważ dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy, konieczna była walka do pierwszego trafienia. Emocje sięgnęły zenitu. Po zawodnikach było już widać zmęczenie, ale musieli zachować koncentrację. Tam już nie było miejsca na błędy. Zawodnicy postawili na swoje sprawdzone taktyki – Igor ręce, jego przeciwnik kopnięcia. Gordon zaatakował pierwszy. Igor się cofnął, po czym podjął próbę wejścia, ale niestety kopnięcie Szweda okazało się szybsze. Choć walka była zacięta i każdy z zawodników miał swoje momenty dominacji, to jednak ostatecznie Gordon przechodził dalej, zaś dla naszego zawodnika był to koniec indywidualnej rywalizacji.
Kategoria jednak trwała nadal. Jakieś czterdzieści minut po zakończeniu walki Igora na planszę wyszedł Paweł Serewa. Naprzeciw niego stanął Niderlandczyk Koen Slot. Przez pierwsze kilkadziesiąt sekund żaden z zawodników nie zdobył punktów. Potem jednak Niderlandczyk ruszył zdecydowanie z pięściami. Paweł próbował zareagować kopnięciem obrotowym przez plecy, ale dystans był za bliski. Koen docisnął go rękoma, po czym jeszcze zagonił w róg za pomocą yop chagi i w efekcie u trzech z czterech sędziów objął prowadzenie. Dalsza walka ze strony Holendra to było już głównie poruszanie i utrzymywanie dystansu, przerywane co jakiś czas zwarciami na ręce, czy kontratakami nogami. Paweł próbował nadrabiać, ale nie przynosiło to rezultatów. W tej walce niestety jego przeciwnik był lepszy, ale doświadczenie, które zebrał nasz zawodnik jest bezcenne.
Równolegle do kategorii Igora i Pawła, odbywały się walki juniorów od 55 do 60 kilogramów, w których startował Mateusz Sołtys. W czasie, gdy Igor był już po swojej walce, a Paweł wciąż jeszcze czekał na starcie ze swoim rywalem, Mateusz wychodził na planszę by stanąć na przeciw reprezentującemu Chorwację Leonowi Jelovečkiemu. Nasz zawodnik od początku przeważał. Atakował swojego rywala kopnięciami i odważnie przyjmował wymiany na pieści. Trafiał zdecydowanie więcej od niego, nic więc dziwnego, że arbitrzy wskazywali na jego korzyść. Pod koniec pierwszej rundy podczas zwarcia rękoma zawodnicy się szczepili i Chorwat otrzymał gam-jeoma za łapanie Mateusza. Po przerwie nasz zawodnik dalej dominował, gonił przeciwnika yop chagi, atakował go rękoma. Chorwat również inicjował wymiany na ręce, a nawet próbował przechodzić do ofensywy kopnięciami, ale nie wiele mu to dawało. Mateusz wygrał zdaniem trzech sędziów, u jednego był remis. Tym samym nasz zawodnik zameldował się w 1/8 finału. Tam trafił na Mołdawianina Dragosa Cherpeca, który rok wcześniej w Lublinie zarówno indywidualnie, jak i w drużynie zdobył w walkach srebrny medal. Od początku było widać, że to będzie wyrównana walka. Obaj zawodnicy śmiało atakowali nogami, nie bali się również zwarć na ręce. Jako pierwszy na prowadzenie u dwóch sędziów wyszedł Mateusz. Było to jednak prowadzenie minimalne, jedno trafienie starczyłoby, żeby odwrócić wynik. Na początku drugiej minuty walki doszło do zwarcia, po którym sędzia zdecydował się ukarać obu zawodników gam-jeomem. Walka trwała nadal i była niezwykle zacięta. Na przerwę zawodnicy zeszli przy stanie 1:1. W drugiej rundzie Mateusz atakował, a przeciwnik próbował odpowiadać na to kopnięciami obrotowymi. Nie brakowało też nadal wymian na ręce. Raz prowadził Mołdawianin, raz nasz zawodnik, ale wynik wciąż pozostawał na styku. W ostatniej minucie walki miało miejsce kontrowersyjne zajście, po którym obaj zawodnicy otrzymali kolejnego gam-jeoma. Ten fragment transmisji został ocenzurowany, więc możemy polegać jedynie na relacjach naocznych świadków. Ponoć Mołdawianin uderzył reprezentanta Polski nieprzepisowo od tyłu, a Mateusz zdenerwowany tą sytuacją obdarzył go dosadnym epitetem. Zawodnicy przeprosili się i obaj ponieśli konsekwencje swojego zachowania. Musieli już bardzo się pilnować, dla każdego z nich trzeci gam-jeom oznaczałby już dyskwalifikację. Na piętnaście sekund przed końcem był remis 2:2. Nie licząc jednego sędziego, u którego Mateusz prowadził już zdecydowanie, u wszystkich pozostałych wynik mógł zmienić się za sprawą jednej akcji. Niestety Mateusz był od strony narożnika. Mołdawianin zepchnął go tam jeszcze bardziej yop chagi, po czym doskoczył niego z pięściami i poprawił jeszcze dolyo na brzuch. Objął tym samym prowadzenie, którego nie oddał już do końca walki. Choć było blisko awansu do ćwierćfinału, to jednak tym razem przeciwnik był górą.
W sobotę jedynym z zawodników LSKT, który zameldował się na planszy, był Sebastian Kruk. W 1/16 finału indywidualnych walk seniorów od 69 do 75 kilogramów startował on przeciw Szwedowi Mirzoevowi Jahongirowi, drużynowemu wicemistrzowi świata z 2023 roku. Sebastian zaczął ofensywnie, slajdując dolyo chagi, ale nie mógł sięgnąć kopnięciami przeciwnika, a ten kontrował go rękoma oraz kopnięciami obrotowymi, dzięki czemu prowadził. Sytuacja zmieniła się dopiero na początku drugiej minuty walki, kiedy to Sebastian wyszedł zwycięsko z wymiany na pięści, a Mirzoev upadł na plecy. Niestety prowadzenie naszego zawodnika nie trwało długo. Jeszcze przed przerwą Szwed zdołał bowiem odrobić straty. W drugiej rundzie Mirzoev już pewnie prowadził. Sebastian usiłował odrabiać straty, ale nie przyniosło to efektów. Nawet gam-jeon otrzymany przez Szweda i związany z tym ujemny punkt nie pomogły odwrócić losów pojedynku. Nie można odmówić naszemu zawodnikowi waleczności, atakował przeciwnika i robił wiele, aby wygrać, ale Mirzoev ze swoim poruszaniem i skrótami rękoma był tego dnia lepszy.
W niedzielę, ostatniego dnia mistrzostw, odbywały się konkurencje drużynowe. O medalach Anny Przystupy z zespołem juniorek młodszych oraz srebrze Pawła Serewy w drużynowych technikach specjalnych pisaliśmy już wcześniej. Należy jednak także wspomnieć o udziale Igora Pałkowskiego w drużynowych walkach juniorów, choć ostatecznie nie został posłany do boju, to był on częścią drużyny, która zmierzyła się w 1/8 finału z Rumunią. Mecz ten zakończył się niestety porażką biało-czerwonych i ich odpadnięciem z dalszej rywalizacji.
Tekst przygotował: Krzysztof Przystupa